niedziela, 6 września 2009

Wieje...

tańczą i szumią drzewa, przez uchylone okno wpada chłodne powietrze.

Wrześniowa rześkość miesza się z zapachem domu, ożywia i sprawia, że jest przytulano ale nie mdło....



Z innej beczki....

pisze list motywacyjny, męczę go i nie mogę zmęczyć. Pracowałam kiedyś jako HR'owiec brałam udział w rekrutacjach, czytałam CV, przeglądałam listy i niezmiennie zastanawiam się po co je pisać? Po co się przekopywać swoje doświadczenie, łuskać w sobie tą namiętność do pracy - która nawet nie wiadomo czy będzie pracą marzeń. Łuskam i zaglądam w siebie, staram się zamienić moje pragnienie zmiany w coś co zmotywuje ludzi aby chcieli mnie zatrudnić..

Stanowisko - marzenie
Firma - zagadka
Obowiązki - niespodzianka
Ja - mam wiedzę, chęci, trochę doświadczenie i wewnętrzne przekonanie, że podołam i jeszcze się spodobam...tylko jak przelać to na papier?!?!?!?!?!?!


Motyw przewodni do pisania (chociaż nastrój wprowadza raczej kawiarniany) Astrud Gilberto ~ The Girl From Ipanema

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz