wtorek, 15 września 2009

Okropieństwa

...korniki (chociaż może i nie korniki, bo tych choler od drewna jest zatrzęsienie) jedzą mój nowy stół - dębowy, od stolarza, na zamówienie, taki jaki sobie wymarzyliśmy. Małe sku....le (inaczej ich nazwać nie potrafię) zostawiają nam na podłodze kupki z drewnianego proszku.

MATKO!!!!! jak mnie to wkurza, złości i osłabia. Nie mam pomysłu jak wziąć się za ten ciężki, ogromny mebel. W internecie i doświadczeni mówią:
- weź strzykawkę i wstrzyknij co tam trzeba
- pomaluj mebel czym tam trzeba, zawiń w folię i zostaw na 2 tygodnie
- wstaw nogi w mebla w miseczki z tym czymś i dolewaj tam przez dwa tygodnie (u nas odpada - wyleczymy tyko nogi).

Skłonna jestem do tego drugiego. W tym cholernym dębie NIE MA DZIUREK!!!!! a puder z dębu jest!!!!!!

Ale to nie wszystko.

Jedzą stół, a my przecież mamy też krzesła, więc może i krzesła jedzą (a może z krzeseł przyszły?!?!?!?). Tak więc należałoby i wojnę przeprowadzić na polu Krzesła...a tam nie zgadniecie - NIE MA DZIUREK!!!!!!!!!!!

Obejrzałam wszystko z latarką, milimetr po milimetrze, boli mnie kark, bolą mnie plecy bo siedziałam pod blatem.


Jak już nakrzyczałam na stół to teraz powiem jeszcze tylko, że wczoraj piekłam chleb. Po raz kolejny, taki co go z zamkniętymi oczami robię i co - i przywarł do foremki, nie wyrósł, wyrwałam go i teraz mam chleb z dziurą. Mogłabym wyrzucić, ale przecież:
- nie wyrzucam chleba
- jest smaczny, ciężki i zbity (po wyrwaniu) ale smaczny

No i niestety nie pierwszy to chleb, który ostatnio mi nie wyszedł. Czas zmienić swoje nastawienie do życia, wpuścić odrobinę luzu i optymizmu, bo wykończę najbliższych, puszczę kuchnie z dymem a stołu nie wyleczę a spalę na ofiarnym stosie :)

No to tyle z rana :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz