jasne...świt mój wewnętrzny przywitał mnie po 3 nad ranem i pożegnał koło 6 rano (świtało)...a teraz ciężka głowa, ciężkie oczy a wstać trzeba.
Śniadanie w łóżku, lista spraw do załatwienia i zrobienia w głowie i wysiłek by się podnieść, postawić jedna i drugą nogę na podłodze, skierować się do łazienki - myk pod prysznic, hyc w ubranko i na spacer (po pędzel do malowania kaloryferów, ekierkę, krzywiki, blok do rysowania) a potem obiadek, pisanie, czytanie (brrrrrr)..
i może zabiorę ze sobą aparat na spacer...
niech mnie ktoś odczaruje z niemocy!!!!!!!
poniedziałek, 7 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz