Lubię moją pracę, lubię mój zawód, cenię wysoko to co robię, tylko dlaczego ostatnio nie mam siły. Dlaczego myśl o dniu na nogach z 4 do 12 osób, całodziennym mówieniu, słuchaniu i odpowiadaniu na pytania napawa mnie przerażeniem. Co się stało, skąd to zniechęcenie.
Gdzie się podziało to gilgoczące podniecenie, nerwówka i oczekiwanie na niewiadomą? Gdzie to "flow", które tak lubię.
Po głowie chodzi mi kilka pomysłów, natomiast wszystkie zrzucają winę na jakieś zewnątrz, a ja czuję gdzieś podskórnie, że by przestały demotywować mnie powody zewnętrzne, muszę się popatrzyć w siebie.
Tymczasem idę ogarnąć dom i siebie przed jutrzejszym wyjazdem.
wtorek, 13 września 2011
piątek, 2 września 2011
Zagadka
Kiedy zrobił się 2 wrzesień 2011?
Nie pamiętam lipca i czerwca, maj gdyby nie majówka też jakby nie istniał...
co się dzieje z czasem? Gdzie zakręca, gdzie bierze skróty, gdzie gna?
Ale co tam maj, czerwiec i lipiec. Patrzę w kalendarz i już widzę, że do połowy października dni typu JA i JA/ JA i ON będzie mało, malutko...
Nie pamiętam lipca i czerwca, maj gdyby nie majówka też jakby nie istniał...
co się dzieje z czasem? Gdzie zakręca, gdzie bierze skróty, gdzie gna?
Ale co tam maj, czerwiec i lipiec. Patrzę w kalendarz i już widzę, że do połowy października dni typu JA i JA/ JA i ON będzie mało, malutko...
Etykiety:
codzienność
Subskrybuj:
Posty (Atom)