wtorek, 2 marca 2010

Przytulanie...

czy jest coś przyjemniejszego?

Wiatr...

wwiewa i wywiewa myśli w głowie. Kłębią się i wirują niczym w huraganie. 1000 myśli na sekundę - obawy, radości, nadzieje, wstyd, miłość, niechęć...

Takie wietrzne dni sprawiają, że chce albo siedzieć w domu i otulać się Jego ramieniem, albo wyjść i niech wieje, wywiewa, plącze mi włosy na głowie...

Wtedy się zmęczę, wymorduje walcząc z żywiołem.

Och, jak ja chcę nad morze..Polskie morze.

piątek, 26 lutego 2010

Przychodzisz z pytaniem - wychodzisz z wyzwaniem!

Czyli powracający temat...

Jak wrócić do wagi z 2003 roku z sierpnia?

Ser żółty - won!
Pieczywo - mniej!
Kompulsywne podjadanie - jak zwalczyć?
Dupa z kanapy!!!!!!!!! (to sekret wagi w 2003 - nie siedziałam przy biurku i nie siedziałam w domu, a wieczory spędzałam tańcząc)

wtorek, 23 lutego 2010

Dziwnie i ....

trochę mi strach.

Przez otwarte okno...

wpada chłodne, ciepłe i wilgotne powietrze. Pachnie wodą i trochę ziemią, topiącym się lodem i zapowiedzią wiosny.
Dźwięki są jakby bardziej krystaliczne, czyste jakby przez powietrze rozchodziły się bez najmniejszego problemu. Są wyczuwalnie inne niż dźwięki jesieni czy też zimy.
Przez brudne po zimie okna wpada światło i odbija się w ekranie komputera....

Jest mi tak dobrze :D
zainwestuje w mieszkanie, odłożę na emeryturę i kupie sobie nowe buty

P.S zagram dziś w totka :) a jak wygram to uszczęśliwię parę osób, zainwestuje w mieszkanie, odłożę na emeryturę i kupie sobie buty :D

sobota, 20 lutego 2010

Mam ochotę na...

pedicure, manicure, kosmetyczka, regulacja brwi, pilling całego ciała, masaż, masaż głowy a potem masaż odchudzający i może jeszcze jakaś maseczka na całe ciało....

A potem lekka kolacja, lekki deser i lekki film wieczorem....


Na to mam ochotę

poniedziałek, 15 lutego 2010

taki dzień

byle jaki jakiś dziś jest...

Zdanie bez sensu. Dzien bez sensu. Siedzę na kanapie objedzona jakimiś paskudami z lodówki, siedzę i nic nie robię. Siedze i jest mi niedobrze. Siedzę i mam ochotę wszystko zwrócić. I wiem, że tego nie zrobię.

Czasami mam takie dni. Jem na potęgę, taki Stress Eating Episode chociaż nie było dziś stress.

Nie ważne, niech minie. Niech marazm spie***a i się odp*****i (nie liczę tych literek dokładnie).

Dzień pod zdechłym azorkiem.

A sąsiad za ścianą znowu dziś nadaje.

sobota, 13 lutego 2010

Łóżko...

i piątek na 6 +.

Uśmiech na twarzy i poczucie poukładania (pomimo tego, że w domy bałagan).

Zawsze chciałam mieć własną kawiarnie, knajpę, bar. Miejsce dla znajomych i nieznajomych. Miejsce przygarniające i pozwalające na odpoczynek. Miejsce, które pozwoli odpocząć is ię zabawić.

Coś widzę, że życie mi się tak układa, że miejsca takiego nie będę mieć, że nie stworze własnej knajpy, nie rozwieszę obrazków i nie porozstawiam stolików, nie kupię ekspresu i skrzynki wina na otwarcie.

Ale co tam.

Znalazłam miejsce w którym znam barmana, w którym wita się mnie uśmiechem i pamięta moje imię. Pierwsze takie miejsce, wcześniej byłam w szarym tłumie a teraz mnie znają:) boskie uczucie i bezcenne.

czwartek, 11 lutego 2010

Czekanie...

Chcę umyć okna i wpuścić wiosenne słońce.
poczuć zapach ziemi, zobaczyć zielone źdźbła trawy.
Chcę rozpiąć kurtkę i zdjąć czapkę,
schować do szafy szalik, rękawiczki.
Chcę czuć na twarzy promienie słońca,
oddychać wilgotnym, ziemistym powietrzem.
Chcę usłyszeć trele ptaków, zobaczyć bazie na drzewach.


1...2...3...hokus...pokus! Niech się stanie wiosna!

:D

czwartek, 4 lutego 2010

Tajemnica..

...

bycia rodzicem. Nie do końca łapie o co w tym chodzi, nie rozumiem, chociaż czuję gdzieś w sobie, no i zazdroszczę. Patrze na emocje towarzyszące moim najbliższym i nie mogę przestać.

Przez małą osobę zmienia się tak wiele - priorytety, przyjaźnie, tematy do rozmowy.

Jestem poza tym wszystkim i trochę mi smutno, że w tym nie uczestniczę...

wtorek, 2 lutego 2010

Irytacja i smutek...

Przyjaźń

Nie chce się gniewać, obrazać, foszyć. W sercu noszę jednak zadrę, zapomniana na długie miesiące przez kogoś komu poświęcałam dużo czasu.*

Mam prenetnsje niewypowiedziane i wredność, która narasta w moim środku. To gorsze niż powiedzieć to nagłos.


* Mam przyjaciela, w stosunku do którego zachowałam się tak samo. Zapomniałam i nie chce mi się z nim rozmawiać. Chyba powinnam mu się wytłumaczyć


P.S. Zadzwoniłam do osoby od zadry....i po bulu. Drzazga wyjęta, sprawy pokuładane, można iść do przodu :D to takie proste

czwartek, 28 stycznia 2010

Zakochanie....

uwielbiam gdy trwa, powraca i wywraca mój świat do góry nogami. W takich chwilach uśmiecham się do wszystkich i jestem przykładem dobrego zachowania (proszę, przepraszam, dziękuję, może Pani/Pan usiądzie, proszę przodem, jaki śliczny piesek, tak oczywiście nie przeszkadza mi ta torba na moich kolanach)...

O tak! stan zakochania doprowadza mnie do czynów najróżniejszych :D

Ostatnio...

...wróciła do mnie TA piosenka i jej tekst...

a za nią inne piosenki, pieśni i pieśniarze.



I krzyczeć i płakać i skakać i potrząsać głową i wirować wokół

własnej osi...

Ciesze się...

że wyzbyłam się beznadziejnego ROMANTYZMU...bycia ROMANTYCZKĄ - wzdychającą księżniczką zagubioną w brutalnej rzeczywistości.

Jak to dobrze mieć dystans, poczucie humory, potrafić być jadowitym i cynicznych, śmiesznym i dobrym, złym i złośliwym, wzruszonym i obojętnym, praktycznym i estetycznym..

Beznadziejnie to jestem tylko zauroczona i rozkochana w szarej codzienności...

Bez och! ach! i na ziemię bach!...

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Hotel...

i hotelowy telewizor.

Skąd taki a nie inny dobór programów TV...rany!!!!!!

A w pokoju nie ma radia :/ zostaje więc albo Klan, albo MariaLuisa, albo VIVA i ups..ups.. rytmy

Przymusowe odkrycie muzyczne popołudnia.. :/

Cascada "Dangerous"


i polski koszmar R&B 21 Allstars "Powinnaś być ze mną"

i nie wiem co jest gorsze czy tekst czy teledysk....powinnaś być ze mną dengerous.... bleeeeeeeeeh

Hlip..hlip..

bez powodu. Tak po prostu z słodkiej tęsknoty za ciepłem, z nadzieją na jutrzejsze powitanie :)

Wyjazdy, dwudniowe nieobecności, powroty i powitania. To nowość w moim życiu, to coś do czego muszę się przyzwyczaić i czego się nauczyć.

Nie jest łatwo, czuję niepokój przed wyjazdem, źle się czuje sama w hotelowym pokoju, mam wrażenie uciekającego czasu.
Natomiast jest ta druga strona - oderwania od codzienności aby jutro wszystko opowiedzieć Jemu, Im...

No i pościel w hotelach pachnie tak inaczej...wiecznym wypraniem, bez konkretnego zapachu, niczyja i bezosobowa....

wtorek, 19 stycznia 2010

niechcemisię...

mętlik i zimne stopy.

Nie chcę ale muszę...brrrr

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Odespać...

czyli nabyta aspołeczność.

Lubię moich znajomych, lubię poznawać nowych ludzi...ale dziś i przez kilka następnych dni mam ochotę na 4 ściany, Nas, ciepło i luz...bez innych, nowych, starych i nieznajomych...

No i spać mam ochotę, odespać, przespać, dospać...energii mi potrzeba i ciepła.

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Hotelowe opowieści...

to pierwsza taka noc. Sama w obcym pokoju. Z moją lekko paranoiczno-lękową naturą może być ciekawie.

W domu przy stole zastępy graja w planszówki....

Ciekawe czy dom trochę za mną zatęskni.

niedziela, 10 stycznia 2010

Oglądam zdjęcia....

odkąd stałam się fotografem amatorem w ogóle nie ma mnie na zdjęciach...


Smutno mi, nie wiem jak wyglądam w oczach innych.

Lenistwo usprawiedliwione..

leżenie w łóżku do 13:00...i dłużej, gdy w gardle drapie, w głowie dzwoni a temperatura ciała nie może się ustabilizować.

Nie wiem czy się martwić czy też nie, tak dobrze mi się...czyta, je, ogląda filmy, pisze, czyta, je...w łóżku...

Tylko brak mi kogoś do zarażania... :)

piątek, 8 stycznia 2010

Przyczyna uśmiechu...

czy opuchnięte gardło może być przyczyną uśmiechu?

Może :)

Gdy z powodu choroby dostajemy herbatę do łóżka, całusa w czoło i ciepły koc.

I jak można sobie siedzieć we dwoje, każde w swoim świecie....co chwila donosząc o nowinkach :D


P.S. Donoszę, że sąsiad za ściany/ albo współlokator sąsiada zza ściany głuchnie - coraz wyraźniej słychać TV i coraz głośniejsze są rozmowy. A sam sąsiad coraz bardziej nerwowy się robi - słońca Panie Sąsiedzie, słońca i spacerów!!!!

sobota, 2 stycznia 2010

Z nowym krokiem, nowym rokiem..

Jaki poranek - taki cały dzień...
Jaki poniedziałek - taki cały tydzień..
Jaki Sylwester/Nowy Rok - taki cały rok...

A ja nie lubię Sylwestra. W świątecznym i poświątecznym szale zapomniałam co to odpoczynek, lekka głowa i wolna chwila. Wczoraj chciałam spać a nie mogłam, dziś też chce spać i jakoś nie wyjdzie.

Pod powiekami łzy a w głowie pustka, smutna i dołująca nie-myśl totalna. Nie dzieje się źle. Dzieje się dobrze, tylko mi jakoś nie może być lekko.

W internecie szumi od podsumowań, planów, obietnic i postanowień.

Ja sobie tylko pożyczę, sama sobie i dla siebie.

chcę czuć to ciepło, które czuję co rano, wieczorem i w ciągu dnia,
odczuwać tą radość, którą słyszę przez telefon i przy stole,
tą szanse co ją mam wykorzystać w 150 albo 200%,
tą energię co się zgubiła odnaleźć,
tą zazdrość co się we mnie czasami budzi zabić...

Ale w nie-myśli smutnej uśmiecham się do tych kilku chwil, do tych uśmiechów i minutek przebłysków szczęśliwości co są tu cały czas, tylko mi czasami znikają z pola widzenia:]