środa, 30 listopada 2011

Co z planów wyszło

Pamiętam (a może raczej nie pamiętam) była wiosna, albo lato a może to była wczesna jesień i początek roku szkolnego. Wiem natomiast, ze siedziałyśmy tam we cztery albo trzy. Miałyśmy pewnie z 13 lat, a może byłyśmy młodsze/starsze. Siedziałyśmy na ławce z widokiem na kanałek. Rozmawiałyśmy o tym kim będziemy "jak dorośniemy". Z przykrością stwierdzam, że nie pamiętam co mówiły i jak wyobrażały sobie przyszłość Dziewczyny. Nie wiem gdzie chciały być, co robić, kim zostać. Pamiętam, że tamatem był dom i rodzina i pamiętam co mówiłam.

Pierwszy temat sypialnia - wiedziałam, że będzie jasna, w drewnie i że będzie miała ogromne łóżko i że będzie wielkie okno, które zaleje przestrzeń światłem. Okno jest, łóżko jest, światło jest...tyle, że pokój malutki ale cały Nasz.

Drugi temat - w wieku 30lat będę miała dziecko na 100%. Nie wiem skąd przyszła mi na myśl ta 30tka w wieku nastu lat, ale myśl ta została ze mną do dziś i teraz jest powodem mojego smutku i nierzadkich łez. 30tka za mną, a wizja posiadania dziecka odsuwa się znowu w czasie.

Temat trzeci - ogólny. Pamiętam jeszcze moje wahanie aby mówić o przyszłości, aby budować zamki na piasku...pamiętam myśl, która tak jak ta o 30tce, ciągle siedzi mi w głowie...Nie ważne jakbym zaplanowała, to i tak życie mnie zaskoczy. Nie chodziło o to, że przyjemnie czy nieprzyjemnie, chodziło o to, że nie potrafię go przewidzieć...

I tak chyba jest, że się zaskoczyłam. Mam tyle lat ile mam, znajduję pierwsze siwe włosy i czuję, że nie należą one do mnie. Że nie jestem jeszcze gotowa na taką oznakę starzenia się, czuję, że nie przystoi mi ten kolor, że to za wcześnie. Siwy włos powinien być oznaką stabilizacji, dobrobytu, pewności i macierzyństwa...a mi do tego zestawu jeszcze daleko.
Tak więc wyrywam te siwe włosy, wklepuję kremy i walczę by moje ciało zechciało zaczekać aż do niego dorosnę.

Tylko czasami boli, że ta 30tka stała się niemożliwa do zrealizowania...
Z słuchawek podłączonych do pracowego komputera sączą się piosenki. Playlista na youtube wybrała Czarny blues o czwartej nad ranem SDM'u.

Słuchanie SDM sprawia mi radość tylko pośrodku gór albo nad jeziorami, gdy płonie ognisko a czas nie ma końca.

Przy biurku w pracy jednak wyraźnie słyszę te teksty i jest mi smutno i źle. Chciałabym być już w domu i przeżywać nasze turbulencje, wspierać się i śmiać, leczyć przeziębienie pod kocem, tulić i wtulać się w siebie.

Marzę by zamknąć oczy i słuchać odgłosów domu. Może usłyszeć dawno niesłyszanego sąsiada zza ściany....

poniedziałek, 21 listopada 2011

Dlaczego w domu musi być dużo półek.

Bo kocham książki dla dzieci i te o gotowaniu. I podróżnicze i reportaże. I jeszcze fantastykę i kryminały. I babską lekturę do poduszki i mądre romanse wyciskające łzy. Biografie, pamiętniki i autobiografie. I książki o starej Warszawie i o tym co minęło.

I albumy o sztuce, fotografii i geografii oraz własne albumy wypełnione zdjęciami.
I podręczniki do psychologii, antropologii i socjologii.

I jak sroka zbieram, czytam, oglądam i się zachwycam.

I jak na razie mam za mało ścian..

czwartek, 17 listopada 2011

Siostra O

O jest i będzie. O adoptowała mnie a ja ją. Mogę jej powiedzieć wszystko, bo O potrafi słuchać i patrzeć na świat oczami drugiego człowieka. Dziś z O poważna rozmowa, jej łzy i moje łzy w odpowiedzi na jej historię. Tak mi smutno razem z nią. Czułam się jak siostra albo jak mama...smutne a jakże podnoszące na duszy i dodające skrzydeł uczucie - mam Siostrę!

wtorek, 15 listopada 2011

Turbulencje...

trochę strachu, trochę mdłości, sporo modlitw...ale miną, jak to turbulencje. Możliwe, że wylądujemy twardo, może bez podwozia, ale wylądujemy. Bagaże się znajdą albo pogubią...nie wiem. Wiem, że przeżyjemy trzymając się za rękę i wiedząc, że będzie dobrze...a potem, potem zaczniemy planować znowu.

Życie!

niedziela, 6 listopada 2011

Przedpołudnie

Przedpołudnie z Mamą, najwspanialszą z Mam. Sklepy, kawa i moje łzy, łzy które chyba chciałam dawno uronić w jej towarzystwie, łzy których chyba Jej też brakowało. Taka kochana, mądra, piękna- moja Mama, najwspanialsza z Mam.
Jest silna, delikatna, dyplomata, negocjator, stylista i dekorator wnętrz. Moja Mama!
Jest w niej coś kategorycznego, coś co sprawia, że trzeba się jej słuchać. Ta postawa sprawia jednak, że czuję się bezpiecznie, bo Mama wie. Bo pomimo moich 30 lat, moja Mama (i Tata i On) to gwarancja mojego bezpieczeństwa. Bo wiem, że w Jej (i Ich) ramionach wszystko może odzyskać odpowiednie proporcje. Bo Oni mają moc!
Potrzebowałam czasu tylko dla Nas, tak jak potrzebuję tylko mojego czasu z Tatą. Dziś tak spokojnie i tak swobodnie, że słowa w miejscu publicznym popłynęły, a za nimi moje łzy. A za łzami jakieś ukojenie, bo jak do Niej mówię (tak zresztą jest od zawsze), jak Jej powiem, jak wyrzucę z siebie emocje, obawy, myśli, wątpliwości to w głowie mi się układa.
Wiele lat temu moi Rodzice przeżyli ponad rok mojego płaczu, byli przy mnie, wspierali słuchali. Patrzyli jak się zmieniam, jak wykluwam, jak zrywam jedne znajomości i rozpoczynam kolejne. Szczególnie Mama ze swoją mądrością i umiejętnością słuchania, jak najlepszy psycholog.
Nie zawsze bywa nam łatwo, czasami się ścieramy...ale Ona zawsze w końcu mówi, że możemy mieć inne zdanie i że chodzi o to by te zdanie powiedzieć. A że czasami boli (mnie i Ją), cóż czasami musi..

środa, 2 listopada 2011

K***A!!!!!!!

ilość emocji jest do nieogarnięcia. Niepokój i zdenerwowanie. Podcięte skrzydła i smutek....bo nie wiem czego mam się spodziewać. Wierzę i ufam, możne bardziej zawierzam całą siebie, oddaje...a dziś się boje, nie o siebie ale o Jego szczęście.
I może ten swój strach wyrażam w sposób nieodpowiedni, emocje wylewam na głowę tego kogo chciałabym pocieszyć.
K***A!!!!!!!

Wczoraj spadły wszystkie liście...

Wieczorem na spacerze na chodnikach i na alejkach dywan z liści - żółtych, zielonkowatych, czerwonych...wczoraj spadła ich większość. Jeszcze w piątek za oknami złoto i brązowo, dziś tylko brązowe gałęzie drzew i zimno i mglisto.

Dobrze, jest listopad, dobrze moje myśli są niespokojne, dobrze bo to jak jest za oknem odpowiada temu co kołacze się mi po głowie. Potrzebuję tego miesiąca, gdy zimno, plucha, szaro i brunatno. Potrzebuję by pomyśleć i poukładać sobie w głowie. Do nadrobienia mam kurs dorosłości i odpowiedzialności, spoglądając wstecz widzę że nie uzbierałam przez lata pracy wystarczającego kapitału - i materialnego i intelektualnego. Zgubiłam się gdzieś w pewności siebie i optymistycznym patrzeniu na świat.

Dobrze jednak, że przyszedł ten moment - mogę nadrobić (po raz 2 w przeciągu dwóch lat).

Grzeję się w cieple moich bliskich, dodajemy sobie otuchy, walczymy o siebie. A ja czytam w internecie smutne i pełne nadziei historie...potrzebuję myśleć i potrzebuję czuć.

Listopad - czas porządków.