sobota, 13 lutego 2010

Łóżko...

i piątek na 6 +.

Uśmiech na twarzy i poczucie poukładania (pomimo tego, że w domy bałagan).

Zawsze chciałam mieć własną kawiarnie, knajpę, bar. Miejsce dla znajomych i nieznajomych. Miejsce przygarniające i pozwalające na odpoczynek. Miejsce, które pozwoli odpocząć is ię zabawić.

Coś widzę, że życie mi się tak układa, że miejsca takiego nie będę mieć, że nie stworze własnej knajpy, nie rozwieszę obrazków i nie porozstawiam stolików, nie kupię ekspresu i skrzynki wina na otwarcie.

Ale co tam.

Znalazłam miejsce w którym znam barmana, w którym wita się mnie uśmiechem i pamięta moje imię. Pierwsze takie miejsce, wcześniej byłam w szarym tłumie a teraz mnie znają:) boskie uczucie i bezcenne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz