wtorek, 20 grudnia 2011

wdech...wydech...wdech...wydech...

Liczę sobie do 10, potem do 100...do tysiąca nie doliczę zamiast uspokojenia przyjdzie wku*w (dziś nie boję się tego słowa).

W 30 minut świat podciął mi skrzydła, w 30 minut moje nadzieje lecą w dół. Brzmi patetycznie i poważnie...ale nie jest. Chodzi tylko o pracę. A za myślą o pracy przychodzi myślenie o moim życiu. I tak naprawdę to dokonałam wielkiego odkrycia, moje życie składa się z nadrabiania, nadganiania, poganiania i dokończania. Jestem paskudnym roztrzepanym i niesystematycznym typem, który na własne życzenie pakuje się w kłopoty i zaległości!!!!

I to jest to czego najbardziej w sobie nie lubię. I kropka!

Znalezione u znajomych na fb


...5 'rzeczy',których ludzie żałują w chwili śmierci/spisanych na podstawie wyznań osób umierających w hospicjum/...;

1.żałuję,że nie miałem śmiałości prowadzenia takiego życia jakie uważałem za słuszne,a prowadziłem takie ,jakie oczekiwali ode mnie inni..
2.żałuję,że tak dużo pracowałem..
3.żałuję,że nie miałem śmiałości,by wyrazić swoje uczucia..
4.żałuję,że nie utrzymywałem relacji z przyjaciółmi..
5.żałuję,że nie pozwoliłem sobie być szczęśliwym..
I jak się przyglądam tym 5 punktom to kuleje moje życie w 1, ale nie ze względu na oczekiwania innych, ale na moje niezdecydowanie i lenistwo a tym samym w 2. Ja uważam natomiast, że zbyt mało pracuję - nie w sensie czasu a w sensie zaangażowania. Szukam u siebie pokładów motywacji by zaangażować się w pracę - tą zawodową i tą, która opatrzność pod postacią Stf mi zsyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz