poniedziałek, 24 października 2011

Poniedziałek

Otulam się dźwiękami i słowami Sound of Silence. Tulą i nieźle pasują do regularnego stukania klawiatury.

O 6:45 w Warszawie są już korki. Naiwnie myślałam, że wybierając taksówkę będę w pracy szybciej. Naiwnie, bo byłam tak samo jakbym jechała tramwajem a poza tym jestem 30 złoty uboższa....Ehhh

W pracy od 7:30, w pociągu pewnie od 17tej, w domu w środę. Zawieszona jestem pomiędzy smutkiem a radością. Nie chce mi się jechać, spać w obcym łóżku i wlec się przez pół Polski. Wiem, że będę tęsknić. Już tęsknie. Szkoda mi tych popołudniowych godzin spędzonych razem.
A z drugiej strony. Wiem, że w hotelu będzie niezłe łóżko, przyjemne wnętrze, że po dniu pracy usiądę i zrobię sobie paznokcie, nałożę maseczkę. Po drodze do hotelu kupię smakołyki i zrobię sobie mój malutki piknik. Będę jednym okiem patrzeć w TV, drugim w internet, pogadam przez Skypa, popatrzę się w książkę i tak minie mi popołudnie i wieczór. Zasnę zapewne na jakimś filmie w okolicach 22 by przebudzić się koło północy. Zadzwonię wtedy do Domu. Pogadam, pozwolę się utulać do snu. Potem przewracając się wyślę jeszcze z 2 czy 3 tęskne sms'y i zasnę koło 2.
A potem już z górki, pobudka o 6, w pracy o 8 i jak się uda to będę w pociągu o 16:00 a w domu przed 20.

Oby były miejsca w pociągu...bo nie mam jeszcze biletu :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz