czwartek, 16 lutego 2012

każdy nowy dzień...

ostatnio jest u mnie staraniem się o uśmiech. Nie, to nie depresja, to brak sił. Ale walczę i staram się bardzo dla siebie i dla tych których kocham (czyli też dla siebie, bo w końcu siebie też kocham) zdobywać powody do uśmiechu każdego dnia.
Prostuję niebezpieczne myśli w głowie i przekierowuję je na tory bardziej optymistyczne szukając inspiracji, dobrego słońca wszędzie gdzie się daje. Szukam w sobie w Nich i w Nim i w tych Wszystkich, którzy swoją obecnością uśmiechają mi dzień.

Buduję sobie alternatywny świat, który nie rzuca kłód pod nogi, ale stwarza okazję. Uwalniam powoli mój potencjał...i myślę do przodu.

To nie jest prosty proces, szukam wsparcia by przez niego przejść, nawet tego profesjonalnego (nie myślałam, że skorzystam kiedykolwiek z pomocy profesjonalisty, by poukładać się sama ze sobą).
No i ta pomoc profesjonalna uwalnia mi w głowie myśli, która stawiają na nogi.

I z tych myśli pojawiają się wizję i wizualizację tego co chcę.
Np, marudzę na pieniądze, że ich za mało. A po co mi są pieniądze, co poza poczuciem bezpieczeństwa zyskam jak będę miała ich więcej. Po co, pora na listę
- by siedzieć na podłodze i oglądać wywołane z wakacji zdjęcia (niewywoływane od wieków, czyli od momentu pojawienia się w moim życiu cyfrówki - BŁĄD)
- by jechać do dowolnego miejsca w Polsce i spokojnie zapłacić za niespodziewany nocleg jeśli nam się spodoba
- by móc pójść 4 razy do roku na wielkie zakupy i obkupić się ubraniowo na nowy sezon.

Profesjonalista zadał mi pytanie co bym zrobiła gdybym wygrała grube miliony w totka i od dziś nie musiała pracować - Zbaraniałam! Nie wiem co bym zrobiła, nie wiem jak bym się zachowała, nie wiem co to dla mnie są grube miliony, które pozwalają nam nie pracować.

Pewnie 10 tys miesięcznie na dwuosobową rodzinę, 12 tysięcy na 3 osobową to są pieniądze, które dałyby mi poczucie maksymalnego spokoju - luksus. 6 tysięcy na 2 osobową rodzinę to są pieniądze, które dałyby mi spokój i standard który uznam za bardzo w porządku.
Tak więc należałoby policzyć ile musiałabym wygrać w totka aby odsetki z lokat/inwestycji/itd dałyby mi dochody na tym poziomie przez kolejne +/- 55 lat.

No i jakbym miała już te 6 do 10 tysięcy to co wtedy...no nie wiem. Zawsze marzyłam o:
- knajpce
- remontowaniu starych budynków
teraz nie wiem co mi się marzy.

Odczarowała mi się knajpka i wolę chyba w niej przesiadywać niż ją prowadzić (chociaż może, nie wiem).
Remontowanie starych budynków - podejrzewam, że te ostatnie 35 milionów w totka to i tak byłoby za mało...

No więc nie wiem co bym robiła na tym moim rentierskim życiu - podróżowała, opiekowała się domem (to miłe)...pracowała - co by się w tej pracy zmieniło?!?!

Zawsze marzyłam aby pracować tylko na część etatu, móc pracę wykonywać z domu, z kawiarni, być w ruchu. A pracę wykonuję z zza biurka i to mnie dołuję. Jaka więc byłaby to praca którą mogłabym tak wykonywać - no to jest ta którą teraz wykonuję tylko na innych zasadach.
No to jak zrobić by wykonywać ją na innych zasadach. Jak przekonać do tego szefa by mi tak pozwolił?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz