wtorek, 2 sierpnia 2011

Rozdrażnienie

Coś mało u mnie ostatnio pozytywnych emocji. Rozdrażnienie, brak równowagi, trudno, czas, brak pojęcia...tak się prezentują tytułu postów.

To nie tak, że nie dzieją się dobre rzeczy - dzieją się. Twarz się uśmiecha, serce się cieszy. Za nami bezpieczna podróż, spokojne dni, przed nami planowanie i planowanie i kolejna podróż. Tak, to wszystko się dzieje i to wszystko rozjaśnia moje dni. I dobrze.

A rozdrażnienie, skąd to rozdrażnienie. A z prozaicznego powodu/ów.

Dziś rano w autobusie dwie okrągłe Panie o mało co nie stratowały mnie przy wejściu, łokciami torując sobie miejsce do siedzenia. OK, każdy jest zmęczony, każdemu się zdarza. Nie ma się co oszukiwać - mi też.

Dziś rano w tramwaju ludzie stali z mokrymi parasolkami, hitem były czarne i różowe kalosze. Trampki na nogach, szale wokół szyi, kurtki przeciwdeszczowe i żeglarskie. Wszyscy mokną, chociaż zapowiadali słońce.

W mojej szafie na górnej półce leżą letnie rzeczy. Leżą tam bo przed weekendem majowym nie zdążyłam ich wyjąć a potem nie było już po co. Leżą i leżeć pewnie będą jeszcze przez rok (chyba, że część wyjmę na zagraniczne wakacje).

Nie narzekałam jeszcze w tym roku na upały i jest to powodem mojej największej irytacji!!



P.S.

Przeczytałam dziś w zaległych Wysokich Obcasach wywiad z Olgą Lipińską. Bardzo mi się Olga Lipińska spodobała. Sposób patrzenia na Polskę (szczególnie w miesiącu Powstania Warszawskiego) i sposób w jaki widzi samą siebie. Mówi o sobie jako o osobie bardzo niepewnej, nieśmiałej, pozbawionej wiary w siebie. Czytam o jej objawach i czuję, że to trochę o mnie.

Ci co mnie znają nie powiedzą nieśmiała i zahukana, a jednak w środku często czuję się właśnie tak. Mam takie dni, gdy przejście przez restauracyjną salę jest przyczyną niemalże paniki, wyjście wieczorne i przebieranie się kilka razy jest wyrazem braku pewności ciebie. Gdy tak stoję przed szafą z lustrem oczami wyobraźni porównuję się do kobiet, które spotkam - szczupłych, pięknych, mądrych, ciekawie ubranych. Stoję przed lustrem i nie dość, że myślę sobie - brzydka, to jeszcze dodaję głupia. A za tym idą wyrzuty - trzeba było się uczyć, więcej czytać, uprawiać sport itd. Myśli niezależne od mojej woli przepływają mi przez głowę.

A najgorsza jest myśl, że Ci co mnie znają, szanują i lubią któregoś pięknego dnia ockną się i zobaczą jaka naprawdę jestem. Leniwa, średni mądra i średnio wykształcona. Taka jak osoba, którą widzę w lustrze.

Straszne są to momenty, nie tylko dla mnie ale i dla najbliższych. Którzy ze spokojem i stanowczością reagują na moje zachowania. Przykro mi i głupio, że prezentuje się im z jak najgorszej (rozhisteryzowanej, głupiutkiej, zapatrzonej w siebie) strony.

Bo przecież wiem co umiem, wiem (mniej więcej) jaka jestem i co sobą reprezentuję.

Na szczęście zawsze po tych momentach przychodzi chwila, gdy wszystko co złe w mojej głowie mija. Powracają zdrowe proporcje, równowaga pomiędzy zaletami i wadami zostaje przywrócona a ja ze spokojem zakładam na siebie ciuchy, bo wiem, że Ci co mnie znają to i tak wiedzą swoje :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz